"Ta Narew trochę nas poruszyła i gdy obudziło nas dziś w hotelu poranne słoneczko, spojrzałyśmy na rzekę, to aż zakrzyknęłyśmy „wow”. Naprawdę bardzo fantastyczne widoki" - mówią dziennikarki pracownikom naszego biura prasowego.
Zachwycone są też łomżyńką kuchnią: " Macie takie pyszne jedzenie, tak profesjonalnych mistrzów kuchni, że wszyscy zwariowaliśmy. Nie mogliśmy odkleić się od stołów, od wszystkich dań z ziemniaków i nie tylko" - opiniuje jedna z dziennikarek.
Mi osobiście, po takiej dozie lukru, aż ciężko będzie coś przełknąć. Zastanawiam się, czemu my, mieszkańcy Łomży, nie docenamy tych wspaniałości. Raczej z żalem i zazdrością oglądamy się na większe, rozwijające się miasta.
A może "haczyk" tkwi w tym, że nie umiemy dobrze patrzeć? Oczy mamy przesłonięte bielmem narzekania? I właśnie dlatego na oficjalnych stronach miasta możemy poczytać przecukrzone peany na cześć naszego miasta. Tak dla równowagi. Jeśli tak właśnie władza troszczy się o nasz stan psychiczny, to przepraszam. Nie zrozumiałam.
Jeśli jednak "malujemy trawniki na zielono" tylko na pokaz, a sami każdego dnia oglądamy je brudnobure, to już lepiej patrzeć na nie przez te bielmo, co się nam zrobiło od narzekania.